sobota, 31 maja 2014

Rozdział 30

Joanna siedziała w swoim ulubionym miejscu w bibliotece i próbowała czytać książkę. Próbowała, bo tak naprawdę jej myśli krążyły mniej więcej w okolicach szkolnego lochu, a dokładnie koło pewnego mrocznego profesora. Dopiero z zamyślenia wyrwał ją jakiś znajomy głos.
-Hej Jo! Świetnie się spisałaś na wczorajszym meczu-
ach to Tom Lawson, pałkarz Gryfonów pomyślała Joanna jeszcze nie przytomnie.
Faktycznie mecz był udany, wspaniałe rozpoczęcie sezonu Gryfoni pokonują Ślizgonów 300 do 240 dzięki temu, że Jo złapała znicz. Walka pomiędzy nią a młodym Malfoy’em była naprawdę zaciekła i dziewczyna spadła z miotły, ale Nat ją złapał i pomógł jej wejść na miotłę, to dzięki niemu Gryfoni zwyciężyli, a on sam zyskał tytuł bohatera i większość dziewczyn z młodszych klas lata za nim ku niezadowoleniu Elwiry, która już oficjalnie przedstawiła go swoim rodzicom.
-Dzięki Tomas, czegoś potrzebujesz?
-nieee- powiedział i zaczął się rumienić
-
ocho będzie się dziać – no mów o co chodzi, przecież widzę
-no bo Jo… Ja bym chciał cię zaprosić na Bal Bożonarodzeniowy.
-słucham
– oja pierdziele dlaczego to zawsze mnie spotyka??
-to znaczy ja chciałem zapytać i zaproponować to znaczy jeżeli masz czas i chęć oczywiście, no boooo wiesz ja nie chcę cię zmuszać , ale tak pomyślałem, że jeśli bys chciała to możesz iść ze mną. To znaczy ja wiem, że mamy listopad a Bal jest pod koniec grudnia, ale ty chyba jeszcze nikogo nie masz bo wiesz, no ja po prostu chciałem być pierwszy i w ogóle. To jak?
-no wiesz Tom…- zaczęła powoli, ostrożnie dopierając słowa. – Ja po prostu już jestem zajęta
-już??!! Od kiedy?? –zapytał z rozpaczą w głosie
-no od dość dawna- powiedziała a on uśmiechnął się smutno
-znam go?
-tak –
i raczej go nie lubisz
-no to z niego szczęściarz….
-nie przejmuj się Tom- powiedziała spokojnie i wstała z fotela- Ty kiedyś też znajdziesz prawdziwą miłość
ale nie mnie – dodała w myślach i położyła mu rękę na ramieniu. W tym momencie on podniósł na nią wzrok złapał ją w talii przyciągnął do siebie i wpił się w jej usta
-Lawson, North macie minus 100 punktów od każdego za obściskiwanie się w miejscach publicznych –
no to już nie żyje, on mnie przecież zabije, ale Syktusie to nie moja wina!!!- krzyczał głosik w głowie- Lawson minus 50 punktów za znieważenie szacunku kobiety w miejscu publicznym i szlaban do grudnia codziennie z Filchem. North- zwrócił się do niej, a ona zamarła- puść wreszcie rękę tego idioty i chodź za mną
-to nie ja jego tylko on mnie trzyma profesorze- powiedziała cicho i doskonale wiedziała, że Snape ją usłyszał. – czy mogę coś jeszcze zrobić zanim pójdziemy? –zapytała i nie czekając na odmowę odwróciła się do Thomasa i wymierzyła mu prawy prosty w nos. – to za to, że mnie pocałowałeś – wymierzyła mu drugi raz- a to za to, że teraz on mnie zabije. Możemy iść profesorze.


***
-Ralph, ostatnio znowu miałam ten dziwny sen- zaczęła niebieskooka szczupła blondynka podając swojemu mężowi kawę.- Boję się o Joannę
-Meg, znowu przesadzasz. I tak nie możemy jej pomóc- odpowiedział mężczyzna o  ciemnych oczach, rudych włosach i dobrej postury.
-Ale to twoja córka!! Kiedy wreszcie zrozumiesz, że ona cię potrzebuje? Jak się dowie, że cały czas miała wybór, a ty kazałeś jej mieszkać z Jagodą to nigdy ci tego nie wybaczy! Zrozumiesz to wreszcie? – powiedziała i usiadła mu na kolanach, a on ją przytulił i pocałował w głowę
-Nie masz się o co martwić. Cały czas działa zaklęcie obronne i jeżeli Jagoda się nie wygada to będę czuł, kiedy tylko Joanna znajdzie się w niebezpieczeństwie.
-ja mam nadzieję, bo jeśli skrzywdzisz nasze dziecko to moja mama nigdy ci tego…
-tak tak, wiem. Nie zapomni…- dokończył za nią- ale przypomnij mi czy kiedykolwiek moja szanowna teściowa zapomniała mi czegoś wypomnieć?
-no nie, ale…
-no właśnie, kochanie- powiedział czule, wziął ją na ręce i razem poszli do sypialni

***
Joanna szła za Syktusem jak na stracenie, im bliżej celu była tym wolniej szła licząc każdy cenny schodek oddzielający Jo od rychłej śmierci.
-nie ociągaj się tak. –warknął Snape i pociągnął ją tak, żeby szła przed nim- nie mam na to całego dnia.
-czy możesz mnie traktować normalnie?!-wrzasnęła na niego- jakoś wczoraj nie miałeś z tym problemu Syktusie.- stanęła przed nim i wbiła mu palec w klatkę piersiową- albo zmienisz ton, albo idę do wierzy Gryfonów.
-ruszę się głupia dziewucho!- warknął na Jo jeszcze głośniej

-Profesorze Syktusie Gordonie Snape- zaczęła, a on wbił w nią wzrok, którym prześladował pierwszorocznych- nie obchodzi mnie to ile PAN odejmie punków domowi Lwa, ale niech PAN, wie że ja się nie boje. Zatem żegnam.- powiedziała dobitnie pchnęła go lekko, żeby się przesunął i poszła w kierunku wierzy krocząc godnie jak prawdziwy Gryfon.
Kiedy doszła do wierzy Gryffindoru swoje kroki skierowała od razu do pokoju El.
-Elwiro, czy mogę cię prosić na chwilę do salonu prefektów naczelnych- powiedziała oficjalnym tonem, żeby dać przyjaciółce znać, że chodzi o nią i Snape’a
-Jasne, Jo, idziemy- powiedziała po czym zerwała się na równe nogi złapała Joannę za rękaw i pociągnęła ją za sobą.
Kiedy tylko przeszły przez przejście El zalała Jo setkami pytań
-Zamkniesz się w końcu i dasz mi mówić?- zapytała w końcu Joanna
-Nie!!!- Krzyknęła Elwira- mam lepszy pomysł- powiedziała i uśmiechnęła się tajemniczo – jedno słowo kochana, oklumencja
-acha.. czy chcesz, żebym to przeżyła jeszcze raz?
-a masz lepszy pomysł?
-tak. Chodź za mną- rzuciła i złapała przyjaciółkę za rękę
-ale, Jo, gdzie idziemy?
-jak to gdzie? Do pokoju życzeń.
***
-Jak ona śmiała tak do mnie powiedzieć!!! Co ona sobie wyobraża!!!  Przecież cię uprzedzała – odpowiadało odbicie lustra- Ale to nie zmienia faktu, że powinna się do mnie zwracać z szacunkiem. Jeszcze po tym jak ją przyłapałem na zdradzie… Tak naprawdę nie wiesz czy to była zdrada czy nie, bo nie dałeś jej dojść do słowa. Och zamknij się! Co stary durniu? Męczą cię teraz wyrzuty sumienia? Może wreszcie zaczniesz o nią dbać, co?  Ej! Syktus! Gdzie idziesz??- Jak najdalej od ciebie.- wyszedł i trzasnął drzwiami

-Po co ja stworzyłem to przeklęte lustro?- zapytał na głos sam siebie
-Żeby móc w spokoju porozmawiać z kimś normalnym- odpowiedziała postać stojąca w cieniu
-Lucjusz? Co ty tu do cholery robisz?! I jak udało ci się tu wejść?
-To nie ważne Snape- odpowiedział Malfoy i wystąpił krok do przodu- musisz ze mną iść
-nie ma takiej opcji, teraz to ja muszę iść porozmawiać z pewną uczennicą

-obawiam się przyjacielu, że nie będziesz miał wyboru. DRĘTWOTA –szybko rzucił zaklęcie i teleportował się z nim do Malfoy Manor.


No to jestem. Rozdział jest długi, jestem nawet z niego zadowolona, ale i tak tego nikt nie czyta oprócz mojej Pantery ;)
~~ Różowa Róża :3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz