niedziela, 23 marca 2014

Rozdział 27

W drodze na błonie Joannie zaczęła doskwierać niezręczna cisza
-a tak właściwie to dokąd mnie pan zabiera? -zapytała cicho
-chciałbym ci kogoś przedstawić. Kiedy jesteśmy sami możesz mi mówić po prostu Syktus.


Zaskoczyło ją to stwierdzenie. Zawsze marzyła o tym, żeby pozbyć się tego oficjalnego „pana”, ale nie myślała, że stanie się to tak szybko
-dobrze-przytaknęła i zamilkła.
-denerwujesz się czymś? -zapytał widząc jej minę
-zabiera mnie pan to znaczy- zaczęła się poprawiać- zabierasz mnie gdzieś na spotkanie z kimś kogo nie znam, a będę znała tylko ciebie. Będę się tam źle czuła-wyrzuciła z siebie na jednym wdechu
-nie będziesz znała tylko mnie, ale nic więcej ci nie powiem. Przytul się do mnie mocno nie chce, żebyś się rozszczepiła i zniszczyła mi ubranie
-uroczy jak zwykle-szepnęła i wtuliła się w niego z przyjemnością

Z cichym pyknięciem aportowali się nieświadomi, że ktoś ich obserwuje.
Wylądowali na zielonej polanie, wszędzie czuć było cudowny zapach kwiatów a w oddali słychać było szum górskiego strumyka, którego woda była ciepła. Joannie zrobiło się gorąco i zdjęła swój płaszcz bądź co bądź przed Hogwartem była zimna i to dość ostra, więc taka odmiana była dużym przyjemnym zaskoczeniem. Nie zdążyła się dobrze rozejrzeć, kiedy czuła, że ktoś ją dusi w uścisku.
-och kochana!- skądś znała ten głos- tak się cieszę, że zgodziłaś się przyjść- i te włosy- pięknie wyglądasz Joanno- już wie
-dziękuję pani Granger, jakby pani mnie tak nie dusiła to też bym odpowiedziała komplementem-wydusiła ledwo
-przepraszam kochana-powiedziała i puściła Joannę, która zilustrowała ją wzrokiem. Opiekunka jej domu wyglądała bosko. Stylowa niebieska sukienka w białe groszki z lat 50 idealnie pasowała do burzy gęstych brązowych włosów i czekoladowych oczu.
-teraz ja również mogę powiedzieć pani profesor, że wygląda pani świetnie
-dziękuję moja droga, ale proszę mów mi Hermiona. Jak ten gbur obok nabierze odwagi to będziemy kiedyś rodziną-powiedziała radośnie
-nic nie rozumiem.... Co ma...- zaczęła ale Snape wciął się jej w pół słowa
-nie musisz rozumieć a ty Miona uważaj co mówisz
-widzisz? Mówiłam, że gbur-szepnęła do Jo
-GRRRRRANGERRR!!!! Doprowadzasz mnie do szału!!! -wydarł się
-o słyszę, że Syktus już przybył
-Tom czy ty zawsze musisz się wtrącać?
-Hej Jo- zignorował go- może się czegoś napijesz?
-nie dziękuję. Miło znów pana widzieć
-Ciebie również, twoja ciotka tu jest chcesz z nią porozmawiać?
-może później- Joanna nie chciała się na razie tłumaczyć dlaczego przyszła tu ze swoim nauczycielem- pewnie Syktus to sobie wszystko zaplanował nie chce psuć jego planów
-prędzej czy później same runą-szepnęła Granger do Turnera
-Dziękuję bardzo!- sarknął Snape- czy nagadaliście się już? Mogę zabrać Joannę dalej?
-ależ oczywiście
-Sev już na was czeka, a wiesz, że on nie jest cierpliwy
-w takim razie powiem mu, że to wy nas zatrzymywaliście
-kim jest Sev? -Jo się wtrąciła
-zaraz się dowiesz, chodź-powiedział Syktus, wziął ją za rękę i ruszyli w stronę domu.


Kiedy weszli do środka Joanna prawie krzyknęła z zachwytu wszystko było tak bardzo do siebie dopasowane. Ściany pomalowane na kolor niebieski i piaskowy idealnie pasowały do jasnych drewnianych mebli i ciemnego kominka, niestety nie mogła się nacieszyć długo tym widokiem bo profesor pociągnął ją dalej. Zatrzymali się przed ciemnymi mahoniowymi (?) drzwiami
-nie bój się go on tylko wygląda jak straszydło tak naprawdę jest potulny jak baranek-wyszeptał do Joanny i zanim zdążyła odpowiedzieć otworzył drzwi i wciągnął ją do środka
-Joanno pozwól, że ci przedstawię to mój brat Severus Snape, były...
-były nauczyciel eliksirów w Hogwarcie i Mistrz Eliksirów- Jo dokończyła za niego- w czasie wojny szpiegował Voldemorta na rzecz Zakonu Feniksa
-Skąd to wiesz? -Syktus się zdziwił
-z „Historii Hogwartu” –odpowiedziała prosto a odpowiedział jej śmiech trzeciej osoby
-znałem kiedyś pewną kobietą, która czytała „Historię Hogwartu” przed snem i wiesz co Syktusie? Została moją żoną. Miło mi cię poznać Joanno- powiedział i wyciągnął do niej dłoń, którą ścisnęła z pewnością.- zapewniam cię, że nie wszystko co powiedział ci o mnie mój brat jest prawdą.
-chwila, chwila... Jak to brat? –zwróciła się do Syktusa- to jest twój brat?!
-tak jakby- powiedział i uśmiechnął się łobuzersko
-co to znaczy tak jakby- żądała wyjaśnień
-to znaczy, że publicznie się do siebie nie przyznajemy. –dodał Severus
-ale dlaczego?
-wystarczy na niego spojrzeć- powiedzieli równocześnie, co spowodowało, że musiała się roześmiać.
-w takim razie miło mi pana poznać, panie Snape- powiedziała uprzejmie i puściła oczko do Syktusa
-proszę cię, mów mi Sev.
-SEVERUSIE I SYKTUSIE SNAPE MACIE W TEJ CHWILI ZEJŚĆ NA DÓŁ!!!!-ktoś wydarł się z dołu tak, że aż Jo musiała zatkać uszy.
-no to teraz się zacznie-powiedział Syktus
-ale kto się tak drze?-zapytała cicho Joanna
-nasza mama- dokończył Sev


wiecie co? Chyba wróciłam :)
Pozdrawiam
~~Różowa Róża :3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz