-na gacie Merlina! Elwiro!!! EL!!!- Jo
darła się przez całe błonie- nic ci nie jest? Co się stało?
-szłam sobie spokojnie na szlaban do profesora Snape’a, a potem jakaś gałąź upadła mi na głowę. Proszę pana, odejmie mi pan punkty za niestawienie się na czas?-zwróciła się do Syktusa zmartwiona
-nie tym razem Thompson. Zaraz będzie tu pani Cierpisz. Twój szlaban przekładam do powrotu zdrowia, Ty North, za mną proszę-powiedział i ruszył w stronę zamku
-martwiłam się, odwiedzę cię jutro i wszystko ci powiem
-dobra, ale leć, bo nam odejmie punkty
-szłam sobie spokojnie na szlaban do profesora Snape’a, a potem jakaś gałąź upadła mi na głowę. Proszę pana, odejmie mi pan punkty za niestawienie się na czas?-zwróciła się do Syktusa zmartwiona
-nie tym razem Thompson. Zaraz będzie tu pani Cierpisz. Twój szlaban przekładam do powrotu zdrowia, Ty North, za mną proszę-powiedział i ruszył w stronę zamku
-martwiłam się, odwiedzę cię jutro i wszystko ci powiem
-dobra, ale leć, bo nam odejmie punkty
***
Siedziała już u niego pół godziny i
pisała zaproszenia w myślach dziękując Merlinowi za samopiszące pióra. On zaś
rozmyślał o niej. Zastanawiając się jak silne więzi łączą obie dziewczyny.
Syktus doszedł do wniosku, że tego nie zrozumie i zajął się inną sprawą, a
mianowicie myślał od kogo jest ten drugi bukiet. Nagle poczuł piekący ból i
spojrzał na swój rodowy pierścień zmienił kolor na czarny… Ktoś z jego rodziny
go potrzebował.
-Joanno-zaczął starając się opanować swój ton głosu- dziękuję, już możesz iść
Spojrzała się na niego jak na wariata.
-na pewno panie profesorze?-zapytała niepewna- nie skończyłam jeszcze.
-Czy wy Gryfoni zawsze musicie być tak uparci? Pakuj się i wynocha North-zmienił ton licząc, że się posłucha i miał rację
-No dobrze. Do widzenia panie profesorze
-Żegnam panią
Kiedy tylko zamknęły się za nią drzwi wszedł do swojego kominka rzucił garść proszku Fiuu i wypowiedział wyraźnie
-dziupla! – i już wirował w zielonych płomieniach. Kiedy wreszcie wyszedł i doprowadził się do porządku jego oczom ukazały się trzy znane osoby klękające nad jedną większą kopią jego samego.
-Joanno-zaczął starając się opanować swój ton głosu- dziękuję, już możesz iść
Spojrzała się na niego jak na wariata.
-na pewno panie profesorze?-zapytała niepewna- nie skończyłam jeszcze.
-Czy wy Gryfoni zawsze musicie być tak uparci? Pakuj się i wynocha North-zmienił ton licząc, że się posłucha i miał rację
-No dobrze. Do widzenia panie profesorze
-Żegnam panią
Kiedy tylko zamknęły się za nią drzwi wszedł do swojego kominka rzucił garść proszku Fiuu i wypowiedział wyraźnie
-dziupla! – i już wirował w zielonych płomieniach. Kiedy wreszcie wyszedł i doprowadził się do porządku jego oczom ukazały się trzy znane osoby klękające nad jedną większą kopią jego samego.
-Co tu się do cholery stało?!-
wykrzyknął
-Syktusie! Ratuj go! Miał nieprzyjemne spotkanie z Lucjuszem Malfoy’em
-Odsunąć się od niego wszyscy!!!!-ryknął jak na pierwszorocznych po czym przystąpił do działania. Tak jak myślał, było bardzo źle- dużo krwotoków wewnętrznych, połamane żebra i złamana lewa noga. Albusie!-zawołał do mężczyzny stojącego w kącie -zajmiesz się złamaniem
-tak jest-powiedział i wyciągnął różdżkę
-czy on to przeżyje?
-nie takie rzeczy już mu się działy. Ej, ty! Otwórz te kaprawe ślipia ty podstępna stara żmijo!!-krzyczał do leżącego wiedząc, że tylko szok pozwoli mu na utrzymanie świadomości
-powiedz jeszcze raz, że jestem stary to wydrapie ci oczy i uwarzę z nich eliksir
-Widzisz? Zachowuję się jak zwykle-zażartował- będzie żył. Wypij to-powiedział i wcisnął mu do ręki małą czarną fiolkę z eliksirem- to eliksir pieprzowy, zaraz postawi cię na nogi.
-Syktusie! Ratuj go! Miał nieprzyjemne spotkanie z Lucjuszem Malfoy’em
-Odsunąć się od niego wszyscy!!!!-ryknął jak na pierwszorocznych po czym przystąpił do działania. Tak jak myślał, było bardzo źle- dużo krwotoków wewnętrznych, połamane żebra i złamana lewa noga. Albusie!-zawołał do mężczyzny stojącego w kącie -zajmiesz się złamaniem
-tak jest-powiedział i wyciągnął różdżkę
-czy on to przeżyje?
-nie takie rzeczy już mu się działy. Ej, ty! Otwórz te kaprawe ślipia ty podstępna stara żmijo!!-krzyczał do leżącego wiedząc, że tylko szok pozwoli mu na utrzymanie świadomości
-powiedz jeszcze raz, że jestem stary to wydrapie ci oczy i uwarzę z nich eliksir
-Widzisz? Zachowuję się jak zwykle-zażartował- będzie żył. Wypij to-powiedział i wcisnął mu do ręki małą czarną fiolkę z eliksirem- to eliksir pieprzowy, zaraz postawi cię na nogi.
5 minut po spokojnej akcji ratunkowej
wszyscy siedzieli na kanapach z kubkami herbaty w rękach, a już od dobrych paru
godzin dyskutowali na temat jednej małej gryfonki i pewnego nietoperza.
-Syktusie, zamknij się posłuchaj. Zawalcz o nią albo ktoś ci ja sprzątnie sprzed nosa czaisz??
-nawet jeżeli wszystko byłoby jasne to i tak mi jako nauczycielowi nie wolno być z uczennicą- jak zwykle spojrzał optymistycznie na sprawę
-tak było kiedy Dumbledore był dyrektorem, teraz kiedy Minerwa tam rządzi przepisy się zmieniły. „Uczennica bądź uczeń może związać się ze swoim nauczycielem pod warunkiem, iż w.w. uczeń Hogwartu ma ukończone 17 lat”
-widzę, że nadal uczysz się wszystkich regulaminów na pamięć kochanie
-och zamknij się ja chce tylko pomóc twojemu bratu. Syktusie może wreszcie coś powiesz?!
-to ja już pójdę i nie będę was denerwował. Na razie Miona
-papa
-Cześć Syktusie
-cześć bracie
-Syktusie, zamknij się posłuchaj. Zawalcz o nią albo ktoś ci ja sprzątnie sprzed nosa czaisz??
-nawet jeżeli wszystko byłoby jasne to i tak mi jako nauczycielowi nie wolno być z uczennicą- jak zwykle spojrzał optymistycznie na sprawę
-tak było kiedy Dumbledore był dyrektorem, teraz kiedy Minerwa tam rządzi przepisy się zmieniły. „Uczennica bądź uczeń może związać się ze swoim nauczycielem pod warunkiem, iż w.w. uczeń Hogwartu ma ukończone 17 lat”
-widzę, że nadal uczysz się wszystkich regulaminów na pamięć kochanie
-och zamknij się ja chce tylko pomóc twojemu bratu. Syktusie może wreszcie coś powiesz?!
-to ja już pójdę i nie będę was denerwował. Na razie Miona
-papa
-Cześć Syktusie
-cześć bracie
***
-Mężczyźni są taaaacy dziwni- powiedziała
Jo
-masz racje-przytaknęła jej przyjaciółka.
-masz racje-przytaknęła jej przyjaciółka.
Dziewczyny
kończyły już trzecią butelkę Ognistej Whiskey, kiedy do pokoju wszedł Nathair.
-Jezu co wy tu robicie?! Od kiedy wy pijecie?
-tak w sumie to od dzisiaj misiaczku-wymamrotała El
-zdajecie sobie sprawę, że jutro będziecie mieć kaca jak stąd do nieskończoności?
-Tak-przytaknęły
-a zdajecie sobie sprawę, że w Skrzydle Szpitalnym nie wolno pić?
-teraz już tak-powiedziała Joanna
-Boże dziewczyny wy jesteście naprute…..-załamał się- Jo zbieraj się wracamy do pokoju prefektów i módl się, żeby Snape nie miał dziś dyżuru
-Snape Snape Snape!!! Wszędzie ten dupek. A wiesz co?-zapytała i zawiesiła mu się na ramieniu, żeby nie upaść- a ja go kocham, ale on ma mnie w dupie-powiedziała zatoczyła się do tyłu i upadła na łóżko obok El, która chichotała- a ciebie co tak śmieszy El? Ty też jesteś pijana
-tak, ale ja jutro mogę leżeć cały dzień hihi
-Jo zbieraj się idziemy-powiedział Nat i wziął ją na ręce- kocham cię Elwiro do jutra
-papa kochanie, papa Jo
-papa El-rzuciła Joanna i złapała się Nata- Nat trzeba przykleić te półki, bo się kręcą- powiedziała i opuściła głowę
-Aśka słuchaj. Teraz udajesz trupa a ja cię niosę do naszego pokoju bo pani cierpisz nie było w Skrzydle Szpitalnym, ROZUMIESZ MNIE???-zapytał wolno i wyraźnie
-takk-powiedziała i zamknęła oczy- widzisz? Zamknęłam oczy, żeby było bardziej realnie
-dobrze. A teraz cicho
-Jezu co wy tu robicie?! Od kiedy wy pijecie?
-tak w sumie to od dzisiaj misiaczku-wymamrotała El
-zdajecie sobie sprawę, że jutro będziecie mieć kaca jak stąd do nieskończoności?
-Tak-przytaknęły
-a zdajecie sobie sprawę, że w Skrzydle Szpitalnym nie wolno pić?
-teraz już tak-powiedziała Joanna
-Boże dziewczyny wy jesteście naprute…..-załamał się- Jo zbieraj się wracamy do pokoju prefektów i módl się, żeby Snape nie miał dziś dyżuru
-Snape Snape Snape!!! Wszędzie ten dupek. A wiesz co?-zapytała i zawiesiła mu się na ramieniu, żeby nie upaść- a ja go kocham, ale on ma mnie w dupie-powiedziała zatoczyła się do tyłu i upadła na łóżko obok El, która chichotała- a ciebie co tak śmieszy El? Ty też jesteś pijana
-tak, ale ja jutro mogę leżeć cały dzień hihi
-Jo zbieraj się idziemy-powiedział Nat i wziął ją na ręce- kocham cię Elwiro do jutra
-papa kochanie, papa Jo
-papa El-rzuciła Joanna i złapała się Nata- Nat trzeba przykleić te półki, bo się kręcą- powiedziała i opuściła głowę
-Aśka słuchaj. Teraz udajesz trupa a ja cię niosę do naszego pokoju bo pani cierpisz nie było w Skrzydle Szpitalnym, ROZUMIESZ MNIE???-zapytał wolno i wyraźnie
-takk-powiedziała i zamknęła oczy- widzisz? Zamknęłam oczy, żeby było bardziej realnie
-dobrze. A teraz cicho
Zanim dotarli do pokoju Joanna już
spała na szczęście nikogo nie spotkali. Nathair wypowiedział hasło i obraz ich
wpuścił. Położył Jo na kanapie, którą wcześniej transmutował w wygodne łóżko, a
na stoliku położył małą fiolkę. Odszedł śmiejąc się głośno w duchu wiedząc
jakiego obie dziewczyny będą miały kaca.
Hahahahaha KAC magiczne słowo :D takie prawdziwe xD
Rozdział napisany dziś, gdyż poprzednia wersja mi się nie podobała :)
+ reklama https://www.facebook.com/historiajoisyktusa?ref=hl
Rozdział napisany dziś, gdyż poprzednia wersja mi się nie podobała :)
+ reklama https://www.facebook.com/historiajoisyktusa?ref=hl
Proszę was o komentarze.
~~Różowa Róża :3
~~Różowa Róża :3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz