- O Boże to ona!!!-Elwira zobaczyła
postać majaczącą się na horyzoncie
-El, uspokój się. Ostatnio cały czas ją widzisz
-Ale pani dyrektor niech pani spojrzy
-O Boże… JOANNO, Joanno, dziecko….. Co ci się stało?
-zawsze mdleje na widok krwi- powiedziała i zemdlała
-El, uspokój się. Ostatnio cały czas ją widzisz
-Ale pani dyrektor niech pani spojrzy
-O Boże… JOANNO, Joanno, dziecko….. Co ci się stało?
-zawsze mdleje na widok krwi- powiedziała i zemdlała
***
-Syktusie wróciła-Hermiona wpadła do pokoju Snape’a i go wyściskała
-daj mi spokój kobieto
-nie mów mi że się nie cieszysz
-nie cieszę się, teraz znowu będzie gadała na tych lekcjach razem z tą głupią Thompson
-sam jesteś głupi Syktusie i pamiętaj, że mnie nie oszukasz, a jak mnie zdenerwujesz to naślę na ciebie Toma
-nie rozumiesz jak mówię „daj mi spokój”?
-Jak sobie chcesz stary durniu
-a jak się czuje?-zapytał i zorientował się, że dał się zapędzić w kozi róg
-Kto, Tom? Nie narzeka, choć trochę bolą go korzonki
-Nie Thomas… Pytałem o Joannę
-Jaką Joannę??- gryfońska złośliwość nie pozwoli jej tak łatwo odpuścić
-North, uparta Gryfonka, doskonała szukająca ze spojrzeniem, które potrafi przeniknąć ciało człowieka na wylot z cudownymi rudymi włosami, które nadają jej elegancji i uroczym śmiechem, za którym się cholernie stęskniłem…-zrobił minę zbitego psa
-NO NARESZCIE!!!! Już myślałam, że do wyznania uczuć trzeba będzie cię zwodzić za nos jak mojego męża
-WON!!!!!
-Papa zakochany Syktusie
Zamknęła drzwi w ostatniej chwili, bo już rzucał zaklęcie oszałamiające. Hermionie przyznał się łatwo, tylko dlatego, że długo ją znał, ale czy zdobędzie się na odwagę by powiedzieć o tym Jo? Jednego był pewien. Wpadł po uszy, ta Gryfonka zawładnęła jego sercem i cały czas o niej myślał.
***
-jak to pobrał ci krew??
-normalnie…. Pobrał ot co. Wielka mi afera. Możesz dać mi spokój?-Joanna stęskniła się za Elwirą, ale leżała już trzeci dzień w Skrzydle Szpitalnym, Snape nadal jej nie odwiedził, a ona tak bardzo za nim tęskniła. Biedaczka nie mogła wiedzieć, że on za nią też tęsknił.
-mam coś dla ciebie
-z jakiej okazji?-zapytała zbita z tropu
-zostałaś porwana w swoje urodziny i nikt nie złożył ci życzeń i ten teges no wiesz…
-ale co?-nadal nie kumała
-to dla ciebie-powiedziała i podała jej ogromny pakunek-zanim powiesz, że nie możesz tego wziąć to powiem ci, że to od nas wszystkich. Mama nie mogła spać całe noce jak ciebie nie było… Więc nie marudź i otwórz.
-Syktusie wróciła-Hermiona wpadła do pokoju Snape’a i go wyściskała
-daj mi spokój kobieto
-nie mów mi że się nie cieszysz
-nie cieszę się, teraz znowu będzie gadała na tych lekcjach razem z tą głupią Thompson
-sam jesteś głupi Syktusie i pamiętaj, że mnie nie oszukasz, a jak mnie zdenerwujesz to naślę na ciebie Toma
-nie rozumiesz jak mówię „daj mi spokój”?
-Jak sobie chcesz stary durniu
-a jak się czuje?-zapytał i zorientował się, że dał się zapędzić w kozi róg
-Kto, Tom? Nie narzeka, choć trochę bolą go korzonki
-Nie Thomas… Pytałem o Joannę
-Jaką Joannę??- gryfońska złośliwość nie pozwoli jej tak łatwo odpuścić
-North, uparta Gryfonka, doskonała szukająca ze spojrzeniem, które potrafi przeniknąć ciało człowieka na wylot z cudownymi rudymi włosami, które nadają jej elegancji i uroczym śmiechem, za którym się cholernie stęskniłem…-zrobił minę zbitego psa
-NO NARESZCIE!!!! Już myślałam, że do wyznania uczuć trzeba będzie cię zwodzić za nos jak mojego męża
-WON!!!!!
-Papa zakochany Syktusie
Zamknęła drzwi w ostatniej chwili, bo już rzucał zaklęcie oszałamiające. Hermionie przyznał się łatwo, tylko dlatego, że długo ją znał, ale czy zdobędzie się na odwagę by powiedzieć o tym Jo? Jednego był pewien. Wpadł po uszy, ta Gryfonka zawładnęła jego sercem i cały czas o niej myślał.
***
-jak to pobrał ci krew??
-normalnie…. Pobrał ot co. Wielka mi afera. Możesz dać mi spokój?-Joanna stęskniła się za Elwirą, ale leżała już trzeci dzień w Skrzydle Szpitalnym, Snape nadal jej nie odwiedził, a ona tak bardzo za nim tęskniła. Biedaczka nie mogła wiedzieć, że on za nią też tęsknił.
-mam coś dla ciebie
-z jakiej okazji?-zapytała zbita z tropu
-zostałaś porwana w swoje urodziny i nikt nie złożył ci życzeń i ten teges no wiesz…
-ale co?-nadal nie kumała
-to dla ciebie-powiedziała i podała jej ogromny pakunek-zanim powiesz, że nie możesz tego wziąć to powiem ci, że to od nas wszystkich. Mama nie mogła spać całe noce jak ciebie nie było… Więc nie marudź i otwórz.
Joanna ostrożnie rozwinęła pakunek i
oniemiała z wrażenia na jej kolanach leżała nowa cudowna miotła
-Na Merlina to Mediocritas 4200!!! Jest cholernie droga nie mogę tego przyjąć El…
-Możesz to prezent od całej mojej rodziny, więc nie był drogi skoro koszty podzielono na 7 osób kochana.
-Dziękuję, to cudowne
-poczekaj, aż zobaczysz resztę
-Jaką resztę??
-resztę prezentów.
-Ale ja przecież nie mam tylu znajomych
-mylisz się. Dostałaś prezenty od Nata, profesora Turnera, profesor Granger, dyrektor McGonagall, Thomasa, twojej matki i dwa bliżej niezidentyfikowane.
-Otworzyłaś wszystkie czy były podpisane?
-większość była podpisana, ale kilka rozpoznałam po charakterze pisma i sposobie zapakowania.
-tylko tyle? Nikt więcej-zapytała z nadzieją w głosie
-Niestety nikt-powiedziała smutno. Doskonale wiedziała, że Jo liczyła na prezent od Syktusa, ale obiecała, że jej nie powie, kiedy dwa razy przyłapała go na ślęczeniu na nią kiedy spała. Tłumaczył się, że przyniósł eliksiry dla pani Cierpisz, ale ona nie dała się zbyć tak łatwo. Odpuściła, kiedy powiedział, że zaraz wlepi jej szlaban.
-no trudno…-powiedziała zawiedziona
-Dzień dobry dziewczynki-pani Cierpisz weszła do Sali z promiennym uśmiechem.-Joasiu, mam dla ciebie dobrą wiadomość możesz już zmykać do siebie, twój stan nie wymaga już całej kontroli.
-To cudownie!!!- krzyknęły obie dziewczyny i rzuciły się do wyjścia
-to co? Testujemy Mediocritasa?
-No jasne Jo!
-Na Merlina to Mediocritas 4200!!! Jest cholernie droga nie mogę tego przyjąć El…
-Możesz to prezent od całej mojej rodziny, więc nie był drogi skoro koszty podzielono na 7 osób kochana.
-Dziękuję, to cudowne
-poczekaj, aż zobaczysz resztę
-Jaką resztę??
-resztę prezentów.
-Ale ja przecież nie mam tylu znajomych
-mylisz się. Dostałaś prezenty od Nata, profesora Turnera, profesor Granger, dyrektor McGonagall, Thomasa, twojej matki i dwa bliżej niezidentyfikowane.
-Otworzyłaś wszystkie czy były podpisane?
-większość była podpisana, ale kilka rozpoznałam po charakterze pisma i sposobie zapakowania.
-tylko tyle? Nikt więcej-zapytała z nadzieją w głosie
-Niestety nikt-powiedziała smutno. Doskonale wiedziała, że Jo liczyła na prezent od Syktusa, ale obiecała, że jej nie powie, kiedy dwa razy przyłapała go na ślęczeniu na nią kiedy spała. Tłumaczył się, że przyniósł eliksiry dla pani Cierpisz, ale ona nie dała się zbyć tak łatwo. Odpuściła, kiedy powiedział, że zaraz wlepi jej szlaban.
-no trudno…-powiedziała zawiedziona
-Dzień dobry dziewczynki-pani Cierpisz weszła do Sali z promiennym uśmiechem.-Joasiu, mam dla ciebie dobrą wiadomość możesz już zmykać do siebie, twój stan nie wymaga już całej kontroli.
-To cudownie!!!- krzyknęły obie dziewczyny i rzuciły się do wyjścia
-to co? Testujemy Mediocritasa?
-No jasne Jo!
Wskoczyły obie na miotłę i poleciały na błonie
Jak mówiłam, rozdział w tym tygodniu ;) następny będzie albo w weekend, albo w przyszłym tygodniu :)
OFICJALNY FP : https://www.facebook.com/historiajoisyktusa <----like :)
~~Różowa Róża :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz