-PANI DYREKTOR!!! NIE MA JOANNY!!!-Elwira wpadła
do gabinetu McGonagall
-Uspokój się dziecko i wyjaśnij o co Ci chodzi
-rano weszłam do dormitorium Jo, żeby złożyć jej życzenia, ale Nathair
powiedział, że w nocy wypadła z pokoju i pobiegła w stronę lochu, pomyślałam,
że jest u Snape’a, ale on powiedział, że jej nie było, więc poszłam jej
poszukać w szkole, ale jej nie ma. A potem zobaczyłam ją na błoniach, a ona się
po coś schyliła, kiedy to podniosła pomachała mi i zniknęła!!!!
-Świstoklik…-wyszeptała dyrektorka
-Co?
-świstokliki o
takie obiekty, którymi czarodzieje przemieszczają się z jednego miejsca na
drugie w określonym czasie. W razie potrzeby można nimi przenosić dużą grupę na
raz.
-ale jak to wygląda-dopytywała El
-Przede wszystkim nie mogą rzucać się w oczy.
Wybieramy takie przedmioty, na które mugole nie zwrócą uwagi, a więc nie
podniosą z ziemi i nie zaczną się nimi bawić. No wiesz, coś takiego co uznają
po prostu za śmieci.
-Ale skoro Joanna to podniosła to znaczy, że musiało zwrócić jej uwagę i, że
ktoś zrobił to specjalnie…
Wtedy do gabinetu wpadł Snape
-On wrócił
-Kto Syktusie?
-Hireneusz
-O kurwa…
***
Joanna obudziła się z wielkim bólem
-Cieszę się, że wreszcie się obudziłaś
-a ty kim, kurde jesteś?
-Nie znasz mnie?
-Nie
-Nie czytałaś Historii Magii Vincenta Gaogrona??
-Ta książka jest w dziale ksiąg zakazanych, więc po co miałabym ją czytać?
-więc pozwól, że się przedstawię. Nazywam się Hirek Czarnowroński jestem
-serio? Hirek? To nieźle musiałeś mieć w podstawówce Hirek-przerwała mu Jo
-Crucio!-rzucił a ona zaczęła się wić z bólu- nie lubię, kiedy mi się przerywa
Joanno
-skąd znasz moje imię??
-wiem o tobie więcej niż mogłoby się tobie wydawać kochana- powiedział i
uśmiechął się przerażająco.-o czym to ja… A tak… Jestem czarnoksiężnikiem
czystej krwi, pochodzę z prastarego rodu czarodziejów, znałem osobiście samego
Merlina i to ja go wszystkiego nauczyłem. Tak samo jak Toma choć pewnie znasz
jego inne imię. Tak, to ja jestem nauczycielem Voldemorta i jestem z niego
bardzo dumny to mój najzdolniejszy uczeń
-Ale do czego ja ci jestem potrzebna?!
-Ponieważ jesteś dziewicą, a potrzebna mi jest krew dziewicy. Choć przyznam
szczerze, że łatwiej było znaleźć jednorożca niż dziewicę, nie wiem co się
stało z dziewczynami w tych czasach-powiedział załamując ręce w teatralnym
geście
-Ale nadal nie rozumiem do czego ja ci jestem potrzebna!
-Crucio!-teraz wydarła się postać stojąca pod ścianą przypominająca kogoś
znajomego- Pan Cienia nie lubi, kiedy mu się przerywa.
-Pan Cienia? Serio? Nie dość, że masz na imię Hireneusz to za ksywkę wybrałeś
sobie Pan Cienia?-zakpiła Joanna
-Panie ona jest z Gryffindoru
-Tak Lucjuszu, ale niestety w Slitherinie nie było już żadnych pełnoletnich
dziewic, a panny z innych domów nie nadają się
-Ale ona jest szlamą
-a ty jesteś głupi-szepnęła
-Crucio-wydarli się oboje jednocześnie i Jo pod wpływem bólu zemdlała
-no pięknie, i co zrobiłeś idioto?
-przepraszam…
***
-Ale tak właściwie to kto to jest-dopytywała El
-To czarodziej potężniejszy od Voldemorta, nauczyciel Merlina
-Nie wierze…
-To uwierz głupia dziewucho!!-warknął Snape. Miał dość towarzystwa tej rudej
dziewczyny. Męczyły go durne pytania, na które nie umiał odpowiedzieć.
-Syktusie nie krzycz na Elwirę, ona się
po prostu martwi o przyjaciółkę.
-Zamknij się Tom.-jego przyjaciel też mu działał na nerwy. A właściwie to
wszyscy działali mu na nerwy, którzy ośmielili się wspomnieć o Joannie. Wszyscy
uczniowie, zanim ją porwano na eliksirach siedzieli jak na szpilkach, ale teraz
nawet nikt nie śmiał popełnić choćby najmniejszego błędu, oprócz Elwiry, która
bez przerwy mamrotała coś o Joasi.
***
-Hirku jesteś zbyt wybuchowy…
-nie denerwuj mnie…
-właśnie o tym mówię. Możesz mi powiedzieć do czego ta dziewczyna jest ci
potrzebna? Przecież to szlama
-tak Lucjuszu aczkolwiek nie jest to do końca potwierdzone
-jak to?
-Otóż doskonale znam jej rodzinę, Jagoda to naprawdę zdolna czarownica, ale
ojciec Joanny to jeszcze wspanialszy czarodziej bardzo potężny z dobrego rodu,
nasz poplecznik
-Czy to….
-Tak Lucjuszu to Raphael North
-ale po co ci jej krew?
-Znam pewnego Mistrza Eliksirów z Grecji stary Priapos pamięta jeszcze złoty
wiek obiecał, że zrobi mi eliksir który połączy Felix Felicis i daje mi
możliwość czytania w ludzkich umysłach
-Coś jak oklumencja?
-mniej więcej tylko przy użyciu oklumencji czarodziej albo mugol wyczuwa pewną
obecność w mózgu, a Victoriamentis ma zapewnić całkowitą niewykrywalność
-Aha…
-Dzień dobry śpiąca królewno
-Dlugo spałam? Co się stało? Pamiętam tylko wielki ból…
-dostałaś podwojonym Krucjatusem nic dziwnego, że spałaś cały tydzień
-TYDZIEŃ!! MASZ MNIE NATYCHMIAST ODESŁAĆ DO HOGWARTU JA MUSZĘ SIĘ UCZYĆ WSZYSCY
SIĘ O MNIE MART
-Silencio, za dużo gadasz ptaszyno dzisiaj pobierzemy twoją krew i odeślemy cię
do domu pokiwaj głową jeśli rozumiesz. To doskonale, teraz przywrócę ci głos a
ty pójdziesz coś zjeść nie chce żebyś znowu straciła przytomność
-Ale po co ci moja krew
-do badań ptaszyno
-nie mów do mnie „ptaszyno”
-jak sobie życzysz a teraz idź coś zjeść bo zaraz będzie Priapos
-Ten Priapos syn Djonizosa i Afrodyty??!!
-Serio? Słyszałaś o jakimś Mistrzu Eliksirów, a nie wiedziałaś kim jestem?
Czego was uczą w tym Hogwarcie
-Wszystkiego pożytecznego….
-Idź jeść i mnie nie denerwuj
Joanna ruszyła pogrążona w myślach o swoich przyjaciołach i pewnym
przerośniętym nietoperzu z lochów. Zastanawiała się czy się o nią martwi i czy
tęskni choć trochę jak ona.
Po śniadaniu przybył Priapos pobrał jej krew, a Hirek aportował ją do Hogwartu.
No nieźle :D następny w przyszłym tygodniu
~~Różowa Róża :3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz