-nie wydaje mi się Syktusie
-Minerwa? A co ty tu robisz?
-nie było cię na kolacji, Tom zaczął się martwić, a ja po prostu zapytałam Joannę naczelny postrachu
-naczelne co?
-eeee nic Syktusie, wracaj do komnat i się wyśpij, odwołuję szlaban Joanny i Elwiry. A Ty masz być dla nich miły a jak nie to naślę na ciebie Hermionę
-Jak sobie chcesz
-dobranoc Syktusie
-dobranoc Minerwo
***
-musisz poważnie porozmawiać z Syktusem Tom.
-nie wydaje mi się, żeby potrzebował pomocy Miona, a nawet jeśli jej potrzebuje to wiesz, że o nią nie poprosi..
-biedna Joanna- szepnęła -nie wie w co się pakuje
-o co ci chodzi-zapytał zdezorientowany
-o nic Thomasie- odrzekła smutno i zaczęła opuszczać gabinet Turnera
-Hermiono proszę… Powiedz mi o wszystkim. Odkąd spotykam się z Sally to Syki mnie unika
-dziwisz mu się? Po pierwsze czuję się urażony co zależy od jego męskiej dymu, a po drugie już nawet go nie zauważasz… Nawet nie odpowiadasz mu „cześć” na korytarzu. Pierwszy raz się zakochał, a jego przyjaciel go olewa, więc weź się w garść i mu pomóż, a jak nie to będę musiała poprosić swojego męża o pomoc, a tego byś chyba nie chciał, prawda?
-ależ nie trzeba Hermiono-odpowiedział szybko-po co fatygować?
-też mi się tak wydaje Thomasie, więc zajmij się Syktusem-powiedziała i zaczęła znowu wychodzić, ale ją zatrzymał.
-Nadal nie powiedziałaś mi co z Joanną
-Cóż, właściwie to nie wiem o czego zacząć…
***
-Moja malutka Joasia zakochała się w tym nietoperzu?!- Sally nie mogła nic na to poradzić, ale trochę się go bała-przecież on jest od niej o wiele starszy!!!
-kochana moja- Tom ją uspokajał- Syktus ma 25 lat czyli jest od niej starszy tylko 8 lat, a w świecie Magii to nie jest duża różnica
-Ale wygląda gorzej niż ty Thomasie…
-uznam to za komplement-zaśmiał się serdecznie
-Tom, ja się po prostu o nią martwię… Kocham ją jak własną córkę, a po tym jakie miała dzieciństwo należy jej się szczęśliwe życie-powiedziała poważnie
-kochana mogę ci zapewnić, że jeżeli Joanna wyzna miłość Syktusowi to on jej zapewni bezpieczeństwo i szczęście jakiego nigdy wcześniej nie doświadczyła.
***
-poczekaj, bo nie kumam. Wykrzyczałaś mu prawie prosto z mostu, że jest dupkiem uciekłaś z lochów, darłaś się na niego, on dostał tłuczkiem w łeb, upadł, a ty mu nie pomogłaś?
-tak, właśnie tak- Jo siedziała jakby dostałą zaklęciem wywołującym szczęście
-już się tak nie szczerz wariatko…- El się coraz bardziej załamywała-potem poszłaś z Malcolmem na kolacje i cały czas się śmialiście z tego, że Snape ma śliwkę pod okiem, a po kolacji, SNAPE przyszedł do CIEBIE i cię PRZEPROSIŁ, dając ci zaległy prezent na urodziny?
-Yep!-postradała zmysły z radości
-a tak właściwie… To co ci dał?-zaciekawiła się
- w sumie to jeszcze nie rozpakowałam-powiedziała i zarumieniła się z własnej głupoty
-hahahahaha!!! Ty pusty łbie! To na co czekasz?
-nie wiem, Ty otwórz –powiedziała i dała jej zielone pudełeczko owinięte czarną wstążką
-nie mogę… To twój prezent- zapierała się, ale po dziesięcio minutowej sprzeczce dogadały się, że otworzą razem
-Raz, dwa- zaczęła Jo
-Trzy –dokończyła El i zerwała wieczko
-ja pierdziele-powiedziała Joanna po czym zemdlała z wrażenia
Kurde xD na karce jak pisałam to prawie trzy strony :D a tu dwie niecałe xD
Tak czy siak wróciłam :D z rozdziałami napisanymi do 24 (włącznie) ale będą dopiero jak je przepisze na komputer C:
~~Różowa Róża :3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz