niedziela, 19 stycznia 2014

Rozdział 14

Joanna obudziła się w wyśmienitym humorze.
-dzień dobry Sowo-powiedziała do swojego Puchacza o wyjątkowym imieniu-wiesz jaki dziś jest dzień?
-Jo, jak nie przestaniesz mówić do siebie to zamiast na zakupy pojedziemy do św. Munga
-El?! Co ty tu robisz krzyknęła przerażona
-za rzadko zmieniasz hasło, zbieraj się bo się spóźnimy
-a która godzina?
-7:30

Joanna zerwała się z łóżka i pobiegła wziąć prysznic, kiedy wyszła rzuciła zaklęcie, które dokładnie wysuszyło jej włosy. Założyła rurki, luźną koszulkę i trampki. Kiedy skończyła była równo 7:45
-El na co czekasz? Snape ma być o 8 na błoniach
Złapała swoją miotłę wskoczyła na nią i razem z przyjaciółką za 5 ósma były na błoniach, gdzie czekał na nie profesor i ktoś jeszcze.
-Dzień dobry, panie profesorze, długo musiał pan czekać?-zapytała Jo, kiedy wylądowały
-Nie, panno North.
-Kim pan jest?-zapytała Elwira
-Nazywam się Thomas Turner i jestem nauczycielem Obrony Przed Czarną Magią
-A w jakiej szkole?-El nie zrozumiała
-W Hogwarcie
-Muszę pana rozczarować, ale to profesor Lupin obecnie zajmuje to stanowisko-odpowiedziała grzecznie
-Już nie młoda damo. Profesor Lupin musiał wyjechać, więc Dyrektor McGonagall mnie zatrudniła
-Zamknij się już El-szepnęła Jo-Witamy w Hogwarcie-powiedziała już głośno
-Czy już się nagadaliście?-warknął Snape
-Syktusie czy ty musisz być taki opryskliwy przy tych uroczych damach
-Tak, muszę
-panie wybaczą humory mojego przyjaciela, jest po prostu nieobyty w towarzystwie tak pięknych kobiet-dziewczyny zachichotały na widok miny Snape’a. Teraz możemy już lecieć, czy posiadają panie własne miotły?
-Ja tak, ale Elwira nie, więc poleci ze mną.
-Ale to nie wypada, żeby dwie panny leciały na jednej miotle. Proponuję Elwiro, żebyś poleciała ze mną a ty….
-Joanno-pomógł mu Snape
-a ty Joanno poleciałabyś z Syktusem.
-El co o tym myślisz?
-Ja nie zgłaszam sprzeciwu
-Ale czemu nikt nie zapyta mnie?-warknął Snape
-Bo ty zawsze jesteś niezadowolony-powiedział Tom-więc ustalone.
-Zapraszam profesorze Snape- powiedziała Joanna
-North chyba nie myślisz, że powierzę swoje życie w twoje niezdarne ręce.
-Nie ma pan innej opcji-uśmiechnęła się zadziornie
-właśnie że mam-powiedział, zabrał jej miotłę i na niej usiadł-zapraszam panno North- powiedział i uśmiechnął się łobuzersko.
Udając obrażoną wsiadła na miotłę i mocno objęła Snape’a, to samo zrobiła Elwira z profesorem Turnerem
-Hej Tom, co powiesz na mały wyścig?
-nie odmówię. Kto przegra stawia obiad
-start!-krzyknął Syktus i wystartował

-Mógł pan powiedzieć, że nie ma pan pieniędzy ja bym zapłaciła za ten obiad-powiedziała Jo nadal siedząc na miotle, bo było jej niedobrze
-ależ moja droga ja mam pieniądze. Po prostu nie chciałem przegrać z Tomem.
Jo mruknęła coś w stylu „pieprzona męska duma”, ale on nie zwracał na to uwagi, bo właśnie wylądowała druga para
-Ha, przegrałeś stary durniu!-zaśmiał się Snape
-Ja ci po prostu dałem fory Syktusie
-w takim razie powtórka w drodze powrotnej?
-NIE!!-krzyknęły jednocześnie
-Och Syktusie może zanim zaczniemy zakupy to pójdziemy z dziewczętami na herbatę, chyba je trochę zemdliło
-Nie trzeba-powiedziała El
-A tak właściwie to gdzie jesteśmy-zapytała Jo
- W Walsall
-W tym Walsall, tu gdzie królowa kupuje torebki?!
-Dokładnie w tym samym-przytaknął pan Turner
-Ale tu musi być okropnie drogo-posmutniała Joanna
-I jest. Zawsze tu kupuje swoje ciuchy, tu jest najlepiej-powiedział Snape
-Nie wiedziałem że mają tylko czarny do wyboru-zażartował Tom
-Przykro mi, ale ja nie zrobię tu zakupów-powiedziała Jo-pójdę na spacer
-a tej co jest-spytał Snape, kiedy się oddaliła-myślałem, że dziewczyny lubią drogie i markowe ciuchy
-bo lubią-odpowiedział Turner
-ale tylko wtedy, kiedy je na nie stać…-odpowiedziała smutno Elwira-miałyśmy lecieć do jakiegoś zwykłego sklepu i miałam jej pożyć trochę pieniędzy w razie czego, ale potem pan powiedział, że leci z nami i Joanna się cieszyła jak dziecko na gwiazdkę, ale jej najzwyczajniej w świecie nie stać na takie ciuchy.
Profesorowi Turnerowi zrobiło się żal Joanny, a Snape był wściekły za swoją głupotę.
-panowie wybaczą, ale ja do niej pójdę
-idź i powiedz, ze ja za wszystko zapłacę-powiedział Snape
-ale zdaje pan sobie sprawę, że ona się na to nie zgodzi?
-w takim razie powiedz jej, że ty zapłacisz a ja ci oddam pieniądze
-nie mogę jej okłamać
-to co ma zamiar pani zrobić panno Thompson?-powiedział jadowicie
-polecieć gdzieś indziej-powiedziała szybko. Obaj otworzyli szeroko usta-żaden z was na to nie wpadł. Dziwię się, że jesteście profesorami….-zakpiła
-minus 15 punktów za obrazę nauczyciela
-Syktusie uspokój się, idź kup sobie wyjściową szatę na bal, a my pójdziemy do panny North
-Jak chcecie, spotkamy się tu za 20 minut-powiedział i odszedł
-współczuję tej pani w sklepie
-Słyszałem to!-warknął i wszedł do swojego ulubionego sklepu.
-panie profesorze chodźmy do Jo
-mów mi Tom, ale masz rację, chodźmy
-hej Jo! Jo, poczekaj!-El dogoniła przyjaciółkę-polecimy gdzieś indziej-powiedziała i uśmiechnęła się krzepiąco
-na pewno?
-jasne, polecimy do twojego ulubionego sklepu i o nic się nie będziesz musiała martwić
-dziękuję-powiedziała i przytuliła Elwirę- a gdzie profesor Snape?
-robi zakupy, ale pewnie w tej chwili krzyczy na jakąś biedną panią
-już jej współczuję
-idziemy na lody?-zapytała
-no jasne, profesorze Turner pójdzie pan z nami?
-z przyjemnością-odpowiedział i ruszyli w stronę centrum miasteczka skąd dochodziły wrzaski Snape’a


Specjalna dedykacja dla Hermiony Granger i Elizabeth Bluerlike :) Dzięki, że jako jedyne zachęcacie mnie do pisania :)

~~Różowa Róża :3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz